Dobrze pamiętam dzień inwazji. Wspomnienia wciąż płoną głęboko, niczym pikantne skrzydełka z kurczaka.
Przybyli bez ostrzeżenia, skrzecząc groźnie, ich potargane pióra pociemniały słońce. Atakowanie międzygalaktycznych kurczaków, aby ukarać ludzkość za nasz ucisk ich ziemskich braci.
Od razu wiedziałem, co trzeba zrobić. Upuściłem na wpół zjedzonego burgera z kurczaka i wskoczyłem do kokpitu. Z tłustym palcem ustawiłem lasery na "ekstra chrupiące" i wystrzeliłem, aby przechwycić najeźdźców z ptactwa.
To nie było łatwe. Skrzeczki, latające pióra, wszędzie zapach przypalonego kurczaka. Trzy razy zaatakowali, za każdym razem w coraz bardziej podstępnych planach. Trzy razy udało mi się odepchnąć je z powrotem, skąd przybyli, i zapewnić ludzkości jeszcze kilka lat jako dominujący gatunek tej planety.
Po ostatnim odwrocie udałem się do miejscowego Kosmicznego Burgera, aby wygrzewać się w blasku mojego ostatniego zwycięstwa. Odetchnąłem z ulgą, usiadłem, by zjeść podwójny burger z kurczaka z chrupiącymi skrzydełkami kurczaka na boku.
Nie wiedziałem, że moja największa przygoda miała dopiero nadejść ...